Oltcit, czyli pierwszy ważny miejski samochód zza żelaznej kurtyny

1
4857
źródło: wikipedia.org
źródło: wikipedia.org

Przez lata polski kierowca skazany był, jeśli udało mu się kupić, albo na wyroby motoryzacyjne powstałe w krajach demokracji ludowej, albo na nieliczne modele dostępne za dewizy. Stąd też popularność Dacii, Wartburgów, Trabantów, Ład i tym podobnych samochodów. Jednak kraje demokracji ludowej, także tuż po rewolcie w roku 1989, nie miały w swej ofercie takich aut, które można by zakwalifikować jako samochody miejskie, czyli małych hatchbacków z poprzecznie umieszczonym silnikiem i z przednim napędem. Owszem, były produkowane modele licencyjne, jak Fiat 127, ale w niewielkich ilościach. Także u schyłku systemu modele tej klasy zostały zaprojektowane w dawnym ZSRR i dawnej Jugosławii. Ale ani Tavria, mimo początkowo dużego zainteresowania na polskim rynku, ani Yugo Koral nie spełniły pokładanych w nich nadziei. Nie były ani przez moment pożądanymi modelami na krajowym rynku motoryzacyjnym. Bo w niedalekiej i tajemniczej Rumunii był ktoś, kto spróbował wyprodukować auto nietuzinkowe, nawet jak na warunki zachodniej części kontynentu.

Innowacja z technologią Citroena

Pierwszym autem miejskim, które starało się zawojować rynki krajów bloku wschodniego był Oltcit. Ta rumuńska marka wytwarzała model Club, który powstawał przy współpracy z Citroenem. Nawet swego czasu francuski producent sprzedawał te auta w zachodniej części kontynentu pod swoją marką jako Citroen Axel. Przez długi czas produkcji (1982-1996) model ten przechodził szereg modernizacji, które wcale nie oznaczały wzrostu jakości. Im mniej Citroena — tym mniej jakości (podobnie było i z wytwarzanym w Polsce Fiatem 126). Cechami szczególnymi Oltcita, poza fatalną jakością, było podobieństwo do aut Citroena, mimo że nie były to kopie. Podstawowy silnik (bokser o poj. 652 cm sześć.) pamiętał czasy słynnego 2CV, zaś zakryte częściowo tylne koła czy jednoramienna kierownica upodabniały rumuński wyrób do innych Citroenów z epoki. Jednak współpraca Rumunów z Francuzami zakończyła się w roku 1994 (auta produkowano do 1996 roku) i do dziś nie została wskrzeszona.

I co dalej…

Dziś, gdy ostatnie Oltcity dogorywają na drogach Siedmiogrodu, mało kto pamięta, że wprowadzenie tego modelu na polski rynek było powiewem zachodu. Nowoczesna i do tego awangardowa sylwetka, niezła (na początku) jakość, kilka silników do wyboru, ciekawie zaprojektowane wnętrze, przyzwoite osiągi, niskie spalanie… Jak wiele dobrze zaprojektowanych samochodów, tak i Oltcit, przegrał nie tylko z niską jakością, ale i z brakiem pieniędzy na opracowanie nowej konstrukcji. Niekoniecznie nowoczesnej, ale sprawdzonej. Może jednak ktoś w biurze Citroena, spoglądając na mknące ulicami Paryża Dacie, wpadnie na pomysł, aby reaktywować rumuńsko-francuską hybrydę.

1 KOMENTARZ

  1. Miałem to auto w latach 1994-1995 i mimo że był to totalny bubel jakościowy mam po nim bardzo miłe wspomnienia. Był to rocznik 1990 i mimo że miał tylko 4 lata to psuło się w nim niemal wszystko. Rumuni całkowicie pozbyli się jakości w tym aucie. Np po 40 tyś km wytarły się wałki rozrządu. Skrzynia wyła na 4-tym biegu. Jedyny serwis tej marki z Radomia pozyskiwał części rozkręcając kompletne auta na części. W serwisie zapytali jakie wałki pan chce francuskie czy rumuńskie ? Powiedzieli że zalecają francuskie bo przeżyją to auto a na rumuńskie nie dają gwarancji bo ostatnio klientowi wytrzymały tylko 800 km i się krzywki wytarły. Był to bubel ale gdyby rumuni nie spaprali jakości to byłby to hit rynkowy. Auto bardzo wygodne, komfort resorowanie bardzo wysoki. Ogrzewanie bardzo wydajne i szybko rozgrzewające wnętrze (wręcz kwestia 3 min i ciepło w aucie

Skomentuj człowek Anuluj odpowiedź

Please enter your comment!
Please enter your name here