Tytuł tego wpisu jest „oczywistą oczywistością”, ale warto się przyjrzeć, jak rzeczywiście masa poszczególnych generacji auta ma wpływ bezpośrednio na osiągi. Aby nie szukać daleko, weźmy klasyka – Volkswagen Golf. Zacznijmy analizę od IV generacji (III generację pomijam, bo odbiega designem i technologią od obecnych czasów już bardzo mocno) produkowanej w latach 1997-2003. Nieśmiertelny silnik 1.6 o mocy 100 KM i maksymalnym momencie obrotowym 145 Nm, pozwalał autu ważącemu 1090 kg (bardzo mało jak na dzisiejsze czasy) na przyspieszenie od 0-100 km/h w czasie 10,9 sekundy. Prędkość maksymalna wynosiła natomiast 188 km/h.
Dla porównania niech będzie V generacja (lata 2003-2008) z silnikiem 1.6 102 KM i 148 Nm. Przyspieszenie do „setki” wzrasta do 11,4 s, a prędkość maksymalna maleje do 184 km/h. Spójrzmy na masę – 1208 kg. Łatwe obliczenia wskazują, że wzrost masy o 10,8%, przy wzroście mocy o 2%, dało gorsze przyspieszenie od 0-100 km/h o 4,5%. Dużo, mało? Golf VI (lata 2008-2012) z tym samym silnikiem 1.6 102 KM (tak, też się zdziwiłem, że był dostępny w poprzedniej generacji) schudł do 1157 kg, dzięki czemu zyskał 0,1 s do „setki” (11,3 s) oraz 4 km/h (prędkość maksymalna 188 km/h). Mało znaczący efekt. Generacja numer VII nie ma już prostego benzynowego 1.6 i dla porównania posłużmy się motorem 1.2 TSI o mocy 105 KM i max momencie obrotowym 175 Nm. Tutaj Golf waży 1210 kg, ale mimo wzrostu masy o ponad 50 kg osiągi są duże lepsze (odpowiednio 10,2 s i 192 km/h).
Krótko mówiąc, niższa masa ma widoczne i zmierzalne znaczenie dla osiągów danego samochodu. Producenci nadrabiali ostatnio nadwagę nowocześniejszymi silnikami (głównie chodzi o kwestię turbodoładowania), ale nie da się długo oszukiwać fizyki. Kolejny wzrost osiągów da się uzyskać tylko dzięki niskiej wadze. Dobry przykład (marketingowy na pewno) to Mazda, który wręcz szczyci się przy okazji technologii SKYACTIV, o ile i jakie elementy udało się odchudzić. Nie wszyscy producenci jednak jeszcze dojrzeli do tego (brak dobrych inżynierów, lenistwo?), tak jak chociażby Opel. Krąży wręcz stereotyp na forach i blogach, że auta tego koncernu są po prostu ciężkie. Sądziłem przez dłuższy czas, że to powielana formułka, ale popatrzymy: Astra I z wolnossącym silnikiem 1.6 – masa 1100 kg; Astra II 1.6 – 1205 kg; Astra III 1.6 – 1265 kg; Astra IV 1.6 – aż 1298 kg.
A świetnym podsumowaniem niech będzie widoczny na zdjęciu Ford Focus RS I generacji, który przy mocy „tylko” 215 KM osiągał fenomenalne 6,7 s do setki (dzięki niskiej masie 1210 kg). Focus ST II generacji mimo 2,5 litrowego silnika, większej mocy i większego momentu, był wolniejszy.
Mój Civic waży lekko ponad 800 kg. Przy 100 paru KM jest zabawa :D.
Pozdrawiam
Dokładnie – masa, masa i jeszcze raz niska masa to klucz do dobrych osiągów. Lepsze efekty będą jeśli uda się odchudzić średniej wielkości samochód o np. 100 kg niż latami dłubać przy produkowanym od dłuższego czasu silniku, żeby zyskać 5KM i 10 Nm.
[…] naprawy we własnym zakresie. Inne kwestia to wysoka masa aut i tym samym dyskusje, czy odchudzanie samochodów jest możliwe i opłacalne. Pozostają jeszcze inne nierozwiązane kłopoty, które sprawiają, że […]
Ta wersja miała jednak 8,2 do setki 😉
Dlatego trzeba wybrać, czy chcemy osiągi czy wyposażenie 😉 W swoim codziennym dupowozie lubię duże felgi, działającą klimę i audio 😉 I fakt – mimo tych 136 koni średnio to jedzie – i ani trochę mnie to nie boli, tym bardziej, że jakikolwiek sensowny tuning mechaniczny jest po prostu drogi) Najlepiej mieć dwa auta 😛 Jedno dla czystego funu na weekendy itp;)
Jak dla mnie największe wrażenie robił Focus I ST 172KM, który miał 7,5 do setki. Dla dzisiejszych kompaktów totalnie nieosiągalne przy tej mocy.