Japońska szkoła motoryzacji – mit czy fakt?

4
6097
źródło: toyota.pl
źródło: toyota.pl

Nie trzeba długo szukać, aby praktycznie na każdym forum samochodowym znaleźć gorącą dyskusję na temat japońskich samochodów i ich porównań z europejską konkurencją. Motyw przewodni takiej wymiany poglądów jest zazwyczaj podobny – jedna strona krytykuje producentów z Kraju Kwitnącej Wiśni za pewnego typu konserwatywność, druga strona zachwala za trwałość i sprawdzone rozwiązania. A co faktycznie prezentują aktualnie japońscy producenci i czy ich pojazdy spełniają wszystkie potrzeby europejskich – a co ważniejsze dla nas – polskich klientów?

Zacznijmy od Toyoty, która przez lata wypracowała sobie w Polsce i Europie prawdziwą markę i renomę, o której inni mogą pomarzyć. O ile na przykład równie popularny (jeszcze kilka lat temu) Fiat czy później Skoda znajdowali nabywców (w moim mniemaniu) z racji niskiej ceny aut, o tyle Toyotę ten problem jakby nie dotyczył i nie dotyczy. Samochody od Pana Sakichi Toyoda są drogie w porównaniu z konkurencją koreańską czy obecnie chociażby Chevroletem. Jednakże to Yaris, Avensis i już parę miesięcy po premierze nowy Auris, przodują na liście najlepiej sprzedawanych samochodów w naszym kraju. Design? Było nudno, jest lepiej (Auris II). Technologia? Bez fajerwerków (wolnossące silniki benzynowe), ale teoretycznie bezproblemowo. To wszystko sprawia, że także i rynek samochodów używanych pełen jest Toyoty, a skup aut Wrocław czy też w każdej innej miejscowości posiada niejeden pojazd z charakterystycznym znaczkiem „T” na masce.

Honda prezentuje nam porównywalną szkołę silnikową, a więc bez turbo lecz ze zmiennymi fazami rozrządu i-VTEC (rzecz jasna mowa o 1.8 142KM). Wygląd zewnętrzny jest bardziej kosmiczny (mówiąc inaczej – nie jest klasycznie jak u Toyoty) przy podobnie wysokiej cenie zakupu. I tutaj pierwszy ślad, Hondy sprzedają się zdecydowanie gorzej niż konkurent z „finezyjną” literą T na masce. A więc wygląda na to, że Polacy są konserwatywni i dlatego wolą nudną Toyotę? Jak wytłumaczyć jednak takie hity sprzedaży jak Qashqai, czy ASX ze stajni Mitsubishi? Ten drugi co prawda designem (bardzo spokojnym) bliższy jest właśnie Toyocie, ale Nissan to crossover / mały SUV pełną gębą, z efektownym wyglądem pełnym wyrazistych linii. Tutaj w grę wchodzą wręcz przeciwne argumenty niż wspomniany wyżej konserwatyzm – liczy się efekciarstwo w pozytywnym słowa znaczeniu i moda. I cena za to nie gra roli.

To samo można powiedzieć w kwestii egzotycznych modeli jak limuzyna Suzuki Kizashi. Taki pojazd (ogromny jak na nasze uwarunkowania motor benzynowy 2.4  zamiast klasyki gatunki w klasie w postaci turbodiesla 2.0) może kupić tylko prawdziwy miłośnik „japończyków”. Nie inaczej jest z Mazdą i modelem 6, także z silnikiem benzynowym bez doładowania (co prawda w zachwalanej przez samą Mazdę technologii SKYACTIV). Widać z powyższego, że ciężko wyjaśnić fenomen samochodów produkowanych w Japonii. Poszczególni producenci dorzucają swoją cegiełkę w postaci czy to solidności, swego typu nowoczesności, czy też po prostu ciekawego wyglądu. A może najzwyczajniej w świecie auta z dalekiej Azji są tak dobre? Osobiście przychylam się do takiego wniosku.

4 KOMENTARZE

  1. Może faktycznie dziś te dysproporcje między autami nie są tak ogromne, chociaż ja zawsze byłem, jestem i raczej będę wierny japońskiemu kunsztowi. Jak dotąd nigdy się na tych samochodach nie zawiodłem.

  2. Jeśli chodzi o stare auta to nie ma porównania do japońców, są bardzo dobre. Sam posiadam Hondę Civic z 90 roku. Bardzo wdzięczny samochód. Co do nowszych aut to nie miałem okazji skonfrontować europejczyka z japońcem, ale podobno te różnice się zatarły.

  3. Szczerze przyznam, że wolę wydać trochę więcej na Japończyka, Koreańczyka albo Niemca, ale cieszyć się naprawdę porządnym autem. W tej chwili to fabryki tych trzech krajów sprzedają najlepsze (czyt. najmniej awaryjne i najbardziej wytrzymałe) auta.

    • Sytuacja wg mnie w ostatnich latach się wyrównała – praktycznie każdy producent pokazuje coś interesującego, a co do awaryjności… to temat na dłuższą dyskusję.

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Please enter your comment!
Please enter your name here