Równo rok temu we wpisie Maluchy i kompakty z napędem 4×4 nadal niszowe „narzekałem” na brak w ofercie małych samochodów z napędem na wszystkie koła. Nie chodziło mi o swego rodzaju fanaberię i lans związany z posiadaniem auta, które dzięki napędowi 4×4 może „więcej”, ale o realną wartość takiego pojazdu w polskich warunkach klimatycznych (3 miesiące drogi w śniegu, kolejne 3 w deszczu). Od tamtego czasu wiele się zmieniło i wyrósł zupełnie nowy segment małych turystycznych samochodów B-Crossover, jednak ponownie bez nacisku producentów na napęd obu osi… Szkoda, bo designem i charakterem nowe modele „udają” dosyć mocno swoje teoretycznie terenowe atuty.
Jakie marki mam szczególnie na myśli? Głównie francuską ofensywę w postaci Renault Captur (rzecz jasna na bazie Clio) jak i Peugeot 2008 (tutaj już po nazwie koneksji nawet nie trzeba szukać). Oczywiście pomysł nie jest nowy – patrz Polo Cross – i producenci podają te same argumenty co zawsze: „dajemy Wam modny, mały pojazd do miasta, będziecie trendy a dodatkowo dzięki podwyższonemu o 2 centymetry zawieszeniu, przejedziecie przez każdy krawężnik – a 4×4 nie jest Wam do niczego potrzebne”… Tak naprawdę czytając takie zdania w materiałach prasowych czuję, że ktoś próbuje ze mnie zrobić przysłowiową blondynkę. Mieszkałem (mieszkam) i jeździłem (jeżdżę) po dużych miastach i możliwość przejechania przez wyższy krawężnik (na marginesie o jakie krawężniki chodzi? Osobiście jeżdżę tylko po ulicach, a na parkingach nie zauważyłem nigdy dodatkowych przeszkód w w/w postaci…) nie sprawia, że pobiegnę do banku, aby wyciągnąć dodatkowe 10 tysięcy, aby kupić Peugeota 208 w przebraniu. Jak już kilkukrotnie wspominałem, z pewnością chętniej pobiegłbym po te 10 tysięcy w zamian za napęd na 4 koła. Wielokrotnie jako kierowca przeżyłem sytuację, że taka opcja spowodowałaby mniej stresu na drodze, a zimą wydaje się to wręcz nieodzowny patent.
Jest jednak łyżka miodu w tej beczce dziegciu w postaci bliźniaków Opel Mokka / Chevrolet Trax. Ceny tutaj idą w górę w porównaniu do francuzów (Opel zresztą zawsze się cenił), ale co jest dla mnie zaskoczeniem – wersję z napędem 4×4 są dostępne w końcu z małymi silnikami w postaci 1.4 Turbo. Wygląd też według mnie bardzo ciekawy, odważny – te auta mają sens. Nie można też nie wspomnieć o faceliftingu japońskiego weterana Suzuki SX4. Nie powala on może na pierwszy rzut oka, ale mam przekonanie graniczące z pewnością, że model ten będzie jeszcze bardziej dopracowany niż poprzednia generacja.
Każdy męczy się podczas zimy, ale nie ma sensu kupować małego samochodu z takim napędem, który przy okazji więcej spala. Poza tym jeśli nie zatrzyma Cię śnieg, to na pewno zatrzymają korki nim spowodowane. Na jedno wychodzi.
Większe spalanie małych crossoverów to powielany stereotyp – wiadomo, że takie auto jest cięższe, ale jeśli to napęd dołączany to niewiele jest sytuacji gdy de facto się załącza (i tym samym samochód więcej pali). Druga sprawa, to wystarczy nawet latem pojeździć po polskich górach mniej uczęszczanymi szlakami – trochę szutru, podjazdy i napęd 4×4 staje się miłą pomocą i gwarantem bezpiecznego przejazdu – stwierdzone organoleptycznie.
Napęd 4×4 jest droższy i odstrasza wiele osób i wcale te auta nie sprzedają się jakoś rewelacyjnie (mokka, yeti) dlatego ruch Renault uważam za słuszny.
Dokładnie, napęd 4×4 byłby jak najbardziej trafny. Jeżeli ktoś wybiera auto typowo miejskie, do codziennej jazdy w korkach – nie oszukujmy się, po prostu szuka czegoś mniejszego.