Stał dumnie na parkingu z nieśmiertelną kartką na szybie „na sprzedaż”. Informacja, że posiada mocarny silnik 1.6 sprawiała, że byłem w połowie blady, a w połowie spocony z emocji. Od dawna przymierzałem się do kupna pierwszego auta i każdy kolejny tydzień bez samochodu dopełniał czary goryczy. Jak pamiętam, nie byłem wtedy w stanie myśleć i transakcja kupna przebiegła szybko i sprawnie. Kwota 5500 PLN za auto Audi 80 B2 w wersji 2-drzwiowej z 1984 roku była wtedy ceną rynkową 🙂
Jakie to było auto? Wygodne (do dzisiaj znajomi wspominają, jak można się było „rozłożyć” z tyłu na kanapie), paliwożerne i głośne. Właśnie takie cechy nasuwają mi się w pierwszej chwili. Czterobiegowa skrzynia sprawiała, że – jak łatwo się domyślić – poziom hałasu powyżej 100 km/h nie pozwalał już swobodnie rozmawiać. Brak obrotomierza nie ułatwiał sprawy i ekonomia była nieznanym pojęciem przy prowadzeniu „audika”. Średnie spalanie na trasie dochodziło do 10 litrów, ale przyznaję po czasie, że gaźnik nie było do końca wyregulowany (brak czasu i znajomości tematu). Do dzisiaj nie wiem jaka to była wersja, tzn. 70, 73 czy 75 KM. W dowodzie było wbite 55 kW, czyli 75 koni mechanicznych, ale wg numeru VIN nie zgadzało się to. Zresztą jak później przeglądałem dokumenty, to okazało się, że od „handlarza” dostałem oryginalne papiery niemieckie od jakiejś wersji czterodrzwiowej w kolorze czarnym 🙂
Książkową prędkość maksymalną samochód uzyskiwał bez problemu, wierzę też, iż przyspieszenie do „setki” w granicach 14 sekund było realne. Zresztą przez głupotę / młodość i testowanie mocy zaliczyłem dwie stłuczki (niezbyt groźne), gdzie w obu przypadkach blacharz i lakiernik mieli przez kilka dni trochę roboty. Auto ze względów finansowych i prywatnych sprzedałem za 4300 PLN, dziękując w duchu kupującemu za taką łaskawość – 2 lata później model ten osiągał ceny poniżej 2500 PLN.